36 mieszkań na jednego kupującego
Początek II kwartału 2012 przyniósł kolejne korekty cenowe na rynku mieszkaniowym. Podobnie, jak w początkowych miesiącach roku obserwuje się lekki spadek obrotów po stronie popytu. Nadal utrzymuje się znaczna nadpodaż mieszkań i domów wystawionych do sprzedaży, jednak mniejszy jest napływ nowych ofert, zwłaszcza mieszkań, co można wiązać z ostatnimi obniżkami cen i mniejszą opłacalnością sprzedaży tych lokali, które zostały zakupione drożej przed kilku laty. Obecnie w przypadku mieszkań – na jednego kupującego przypada 36 ofert sprzedaży, a domów – aż 64 oferty sprzedaży (dane za WGN). Powiększają one z kolei pulę ofert do wynajmu. Duża podaż jest korzystna dla kupujących i najemców – wymusza obniżki cen, jednak nie na tyle znaczące, by zwiększyć zdecydowanie popyt.
Jak zawsze, na popyt stymulująco działa dostępność kredytów hipotecznych, a te w ostatnim czasie nie należą do łatwych do uzyskania dla „przeciętnego Kowalskiego”. Utrwaliło się więc zainteresowanie kupujących przede wszystkim tańszymi ofertami mieszkań 2- i 3-pokojowych, o powierzchni ok. 38 – 55 mkw., w cenie do około 400 tys. zł w Warszawie i około 300 tys. zł dla pozostałych dużych miast. Przedmiotem transakcji są najczęściej mieszkania w przynajmniej średnim standardzie, wybudowane w ostatnich dwudziestu latach lub wcześniej, ale dobrze utrzymane i zmodernizowane. Stąd powrót do łask lokali w osiedlach z wielkiej płyty, jednak pod warunkiem dobrej lokalizacji na terenie miasta, w zadbanych budynkach, raczej niskich, tzn. do pięciu kondygnacji, najchętniej po modernizacji, z czystą klatką schodową, w otoczeniu zieleni, a w przypadku wysokich budynków zdecydowanie bez zsypów na śmieci. Ceny takich mieszkań mogą być niższe od nowszych nawet o 30%.
Obostrzenia w kredytowaniu sprawiły, że rozwija się powoli trend zamiany mieszkań i domów. W tłustych latach rynku tego typu transakcje nie zdarzały się często, z uwagi na większą trudność w znalezieniu i dopasowaniu dwóch nieruchomości spełniających potrzeby i oczekiwania dwóch stron.
Małgorzata Battek