Inwestycje w nieruchomości nie tylko dla pięćdziesięciolatków
Jeszcze kilka lat temu rynek nieruchomości był mocno zamrożony. Dziś sytuacja jest odwrotna – rynek się ożywia, a transakcji, których już jest mnóstwo, będzie coraz więcej – przekonuje dr Krzysztof Matela z BCC. I zwraca uwagę, że na rynku obok stałych graczy 50+ zaczynają coraz liczniej pojawiać się osoby młode.
Rozmowa z dr. Krzysztofem Matelą, prezesem zarządu EGB Investments SA, jednej
z największych w kraju firm windykacyjnych, wiceprezesem Business Centre Club oraz Kanclerzem Loży Bydgoskiej BCC.
W Polsce na rynku nieruchomości inwestują głównie osoby 50+. Dlaczego? Skąd się bierze to zainteresowanie starszych przy jednoczesnej bierności młodego pokolenia?
– Skłonność do ryzyka inwestycyjnego jest różna w różnym wieku. Dwudziesto- i trzydziestolatkowie oczekują wysokich stóp zwrotu, co wiąże się z akceptacją przez nich wysokiego poziomu ryzyka inwestycyjnego. Osoby w wieku 50-55+ zwykle mniej chętnie podejmują ryzyko i oczekują inwestycji o spokojnym, wieloletnim charakterze, z niższą stopą zwrotu. Nieruchomości są właśnie takim typem inwestycji.
Co więc powinno się stać, aby w nieruchomości równie chętnie zaczęli inwestować młodzi?
– Jeśli osoby z wyższą skłonnością do ryzyka inwestycyjnego mają zaakceptować inwestycję
w nieruchomość, to musi ona być dla nich atrakcyjna. Transakcja powinna być interesująca, efektywna, szybka i z wysoką stopą zwrotu. Gdy te warunki zostaną spełnione, inwestorzy w wieku 30 – 35+ zaczną interesować się tego rodzaju inwestycjami.
Równie ważna wydaje się być także dostępność finansowania. Czy rynek kredytowy jest obecnie bardziej otwarty dla młodych?
– Po kilkuletnim zamrożeniu transakcji hipotecznych, obecnie młodzi mają łatwiejszy dostęp do źródeł pozyskania pieniędzy na zakup własnej nieruchomości. Potwierdzają to moje obserwacje. Oferta deweloperów i firm, które oddają do sprzedaży nowe budynki i mieszkania, jest nieco ograniczona. Więcej nieruchomości, szczególnie nowych, znajduje właścicieli – często młodych, którzy zaczynają samodzielne życie. Myślę, że spokojnie można się pokusić o stwierdzenie, że rynek transakcyjny jest w tym momencie otwarty.
W jakie nieruchomości chętniej inwestujemy: te z rynku pierwotnego czy wtórnego?
– Transakcja zawsze jest związana z atrakcyjnością nieruchomości. W tej chwili mamy pełen wybór: od rynku wtórnego, przez wtórny skrócony (kiedy do sprzedaży trafiają kilkuletnie domy i mieszkania), pierwotny, aż po windykacyjny i egzekucyjny. Potencjalni nabywcy szukają nieruchomości spełniających ich oczekiwania pod względem funkcjonalności, estetyki i ceny. To, czy znajdują ją na rynku wtórnym czy pierwotnym, nie ma większego znaczenia. Obecnie dokonuje się coraz więcej transakcji. Wg mnie w najbliższym czasie liczba ta będzie nadal rosła. Jeszcze kilka lat temu rynek nieruchomości był mocno zamrożony. Dziś sytuacja jest odwrotna – rynek się ożywia, a transakcji, których już teraz jest bardzo dużo, będzie coraz więcej.
Czy deregulacja zawodów pośrednika w obrocie nieruchomościami i zarządcy nieruchomości – główne wyzwanie XIX Kongresu Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości –może w znaczący sposób wpłynąć na rynek?
– Jestem zwolennikiem deregulacji rynku, wierząc, że jest on w stanie sam się regulować. Rynek pośredników nieruchomości w Polsce jest wąski. „Zwykli” pośrednicy oferują jedynie nieruchomości, które klienci zaproponowali im do sprzedaży. Brakuje natomiast funkcjonalności, której oczekują inwestorzy. Ci przychodzą z konkretnymi potrzebami i oczekują znalezienia odpowiadającej tym potrzebom nieruchomości. „Zwykli” pośrednicy często nie potrafią im pomóc, tłumacząc, że nie mają takiego klienta czy nieruchomości. Myślę, że rynek pośrednictwa będzie się rozwijał. Na pewno zmniejszy się liczba tych, którzy tylko „oferują” nieruchomości do sprzedaży (same adresy), bo to z powodzeniem mogą robić systemy aukcyjne.
fot. materiały prasowe