Nieruchomości inwestycyjne. Co 22 osoba szykuje się do zakupu nieruchomości lub budowy domu

Polacy mniej wydają, ale za to szykują się do zakupu nieruchomości – sugerują najnowsze dane GUS. To najlepszy październikowy wynik od 2020 roku.

Po słabych wrześniowych danych na temat sprzedaży detalicznej (spadek o 3%, podczas gdy spodziewany był wzrost o ponad 2%) dziś poznaliśmy kolejne dane na temat konsumentów w Polsce. Z punktu widzenia perspektyw dla rynku mieszkaniowego wyniki te są pozytywne.

Może nie teraz, ale już niebawem

Szczególnie ciekawy jest ten wycinek danych, gdzie Polacy deklarują skłonność do ważnych zakupów (np. samochód lub nieruchomość). Z jednej strony mamy bowiem informację, że dziś skłonność do takich transakcji jest mniejsza niż w 2021 roku. Przypomnijmy, że był to rok bardzo wysokiego popytu na mieszkania. Jeśli jednak chodzi o przyszłość, to oceniamy sytuację mniej więcej tak dobrze, jak u szczytu optymizmu z 2021 roku. Z danych tych możemy więc wysnuć wniosek, że Polacy może nie są jeszcze aż tak entuzjastyczni do zakupu np. nieruchomości dziś, ale przygotowują się do takiego ruchu w dającej się przewidzieć przyszłości.

Co 22 osoba szykuje się do zdobycia „dachu nad głową”

Do podobnych wniosków prowadzą nas dane GUS dotyczące już stricte rynku nieruchomości. Chodzi tu o odpowiedź na pytanie czy w perspektywie najbliższych 12 miesięcy planujemy zakup lub budowę nieruchomości (domu lub mieszkania). Na tak zadane pytanie ponad 1% respondentów odpowiedziało „zdecydowanie tak”, a kolejnych 3,4% wskazało, że jest to „możliwe”. W sumie więc do zakupu lub budowy nieruchomości w mniejszym lub większym stopniu szykuje się prawie 4,5% rodaków. To jedna osoba na niewiele ponad 22 przebadane.

Jest to bardzo przyzwoity wynik – o 1/5 lepszy niż przed rokiem i o 1/3 lepszy niż przed kwartałem. Do tego warto dodać, że jest to najlepszy październikowy odczyt od 2020 roku. Przypomnijmy więc, że w październiku 2020 roku kredyty hipoteczne oprocentowane były na zaledwie 3% w skali roku (mniej niż połowa dzisiejszej stawki). Do tego kończył się okres, w którym po rozpoczęciu epidemii banki trzymały zakręcone kurki z kredytami powodując akumulowanie się popytu pomimo bardzo tanich kredytów mieszkaniowych.

Oczywiście to, że 4,5% rodaków przygotowuje się do zakupu nieruchomości nie znaczy, że zaraz ponad 1,5 miliona z nas zamieszka pod nowym adresem. Dane publikowane przez GUS są jedynie badaniem ocen i planów deklarowanych przez Polaków. Możemy jednak traktować te wyniki jako wskaźnik wyprzedzający. Jego wiarygodność jest o tyle ograniczona, że przecież to czy ktoś faktycznie kupi mieszkanie lub zacznie w przyszłości budować dom zależy nie tylko od wybiegających na rok do przodu marzeń i planów. Ważne są też otoczenie i uwarunkowania osobiste – w tym np. zasobność portfela, pewność zatrudnienia, cen mieszkań czy dostępności kredytów.

Nasz czas ma zdrożeć, a kredyty stanieć

Z drugiej strony, jeśli nie stanie się nic nieprzewidywalnego, to prognozy NBP czy głównych banków komercyjnych malują nam pozytywną perspektywę. Sugerują one, że z sytuacją na rynku pracy problemów być nie powinno, a i kredyty w 2025 roku mogą w końcu stanieć.

Zgodnie z projekcją inflacji i PKB opublikowaną przez NBP w lipcu 2024 roku, wynagrodzenia w bieżącym roku mają rosnąć w tempie 12,9% (r/r). W 2025 roku dynamika ta ma zwolnić, ale wciąż wynosić ma 8,9%. Nawet jeśli prognozy te będą rewidowane w dół, to i tak pod koniec 2025 roku przeciętna pensja powinna być o około 10%, a może nawet o kilkanaście procent wyższa niż ta, którą sugerują dziś dostępne statystyki urzędowe. To w oczywisty sposób powinno poszerzyć grono osób, które posiadać będą zdolność kredytową.

Do tego zgodnie z większością formułowanych obecnie prognoz podstawowa stopa procentowa w 2025 roku powinna w Polsce zostać obniżona o 1 pkt. proc. Niby niewiele, bo taki ruch może ograniczyć raty kredytów o skromne 9%. Biorąc jednak pod uwagę dane GUS na temat dochodów Polaków, można szacować, że taka zmiana spowoduje, że aż o 17% urośnie grono osób, które będą miały zdolność kredytową.

Łopatologicznie łącząc spodziewane efekty obniżek stóp procentowych oraz zmiany wynagrodzeń, możemy szacować, że pod koniec 2025 roku popyt na kredyty mieszkaniowe może być nawet o 25-35% wyższy niż dziś. Dopiero jednak w praktyce zobaczymy czy po pierwsze RPP faktycznie obetnie stopy procentowe, czy wynagrodzenia dalej będą dynamicznie rosnąć, a ponadto czy – wzorem lat ubiegłych – rodacy, którzy zdobędą odpowiednią zdolność kredytową, w miarę płynnie zdecydują się ją wykorzystać. W to, że banki będą bowiem skłonne rzeczonych kredytów udzielać, trudno dziś przecież wątpić.

Stoimy w blokach startowych czekając na okazję?

Warto dodać, że dane GUS nie pokazują motywacji, które stały za konkretnymi odpowiedziami respondentów. Może więc sytuacja wygląda tak, że w gronie 4,5% osób, które deklarują, że przygotowują się do zakupu lub budowy nieruchomości część czeka na podwyżkę, część na spadki cen, jeszcze inni na tańsze kredyty, a i nie można wykluczyć, że wciąż są tacy obywatele, którzy wierzą w realizację obietnicy o „Kredycie 0%”.

Bartosz Turek
główny analityk HREIT

fot. materiały prasowe

 

Translate »